niedziela, 22 listopada 2015

Gdybym miał wiarę!

Wyciągam ręce w ciemność,
gdzie ukryta Twa miłość
i poszukuję znaków Twej obecności.
Czy jesteś tam?
Czy jesteś tam naprawdę?
Czy nie zaprzeczam sobie,
kiedy Ci ufam, kiedy rozmawiam z Tobą,
próbując żyć tak, jak wydaje mi się,
że Ty tego pragniesz?

Pragnąłbym czasami
być pewniejszy Twojej obecności.
Pragnąłbym Cię dotknąć,
zobaczyć Cię, usłyszeć, poczuć...
Kiedy indziej znów,
prawie całkowicie o Tobie zapominam
i idę do przodu tak, jakby Cię w ogóle nie było.

Ale wtedy Ty wysyłasz do mnie znaki
szukając mej odpowiedzi.
Potrząsasz mną, niepokoisz,
prawie mnie przekonujesz, aczkolwiek bez dowodów

Kto bowiem potrzebuje dowodów?
Są one bezużyteczne dla tego, kto wierzy,
a powodem wykpienia dla tych, którzy przeczą.

Potrzebuję jedynie wiary, która będzie jak -
kamień, na którym się wesprę,
jak miłość, na którą zareaguję,
a która odpowie na tysiące moich pytań,
jak uczucie, które mnie poruszy.

Czy jestem wierzący? Chyba jeszcze nie.
Czy jestem niewierzący? Chyba nie całkiem?
Co znaczą te dwa stany?
Dla Ciebie prawdopodobnie nić!

Bowiem wszystko to, co mam
to moje ludzkie słowa i moje ludzkie poszukiwania
słów i pytań z tej mojej krótkiej
i chaotycznej podróży.
Nie wiem, jak Cię nazywać.
Nie ośmielam się twierdzić,
że znalazłem odpowiedzi,
Nie jestem nawet pewien,
czy zadaję właściwe pytania.
A mam jedynie to krótkie i zwariowane życie,
by móc myśleć, szukać i wierzyć.

I tak,
z głębokości mojego niejasnego wnętrza -
błagam Cię o wiarę -
o dar rozpoznania prawdy,
o dłoń, która będzie prowadzić me kroki,
o dom, do którego będę rzeczywiście należał.
Przynoszę Ci moje zwątpienia, moje pytania,
moje odpowiedzi i mnóstwo zasłyszanych opinii,
kłócące się między sobą pragnienia i pożądania,
a przede wszystkim, moją ciszę.

Niech Cię odnajdę w mojej ciszy;
niech moje słowa nigdy nie zagłuszą Twego głosu.
Zarówno moje słowa, jak i moja cisza
są poszukiwaniem Ciebie.
Czekaj na mnie w mojej rozgrzanej wyobraźni
i w jej wytchnieniu.

To Ty wywołałeś mnie z mojego wnętrza
i w Twoim kierunku zwróciłeś me stopy.
Odpocznę jedynie wtedy, kiedy Cię odnajdę,
moje źródło, moje przeznaczenie,
mój Boże - bez imienia i twarzy.
Uczyń mnie gotowym na poszukiwanie Ciebie
w miejscach, w których Cię mogę najmniej poszukiwać.

O tak! - widzę to teraz, zaczynam to widzieć –
Ty byłeś ze mną przez cały ten czas,
gdy moja wyobraźnia starała się odgadnąć, jaki jesteś.
Nie będę więcej pytał,
Nie potrzebuję słów.
Ty jesteś ze mną, podczas przemijania tych chwil
i już nie potrzebuję Ciebie poszukiwać.

Tym, który stał daleko, byłem ja,
a Ty się pojawiłeś, by móc mnie odszukać.
Pozwól mi trzymać Twą dłoń i pozostać tam,
gdzie jest moje miejsce.
Prowadź mnie tam, gdzie zamierzam iść.
Pokaż mi to, co pragnę zobaczyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz